W piwnicy Sex Shopu – 4 – Podteksty
Godzinę
później siedzieli w tym samym boksie i dobierał się do niej na całego. Mokry
język ocierał się o jej obojczyk, szyję i ucho, a dłonie nie mogąc wedrzeć się
do ciasnych dżinsów, naciskały na nią przez materiał. Niewiele rozmawiali,
chociaż dowiedziała się, że jest znudzonym, samotnym księgowym, lubi kolor
niebieski i sporty. Używał taniej wody kolońskiej. Prawie nie powstrzymała się
od przewrócenia oczami na tak nieistotne, nudne informacje.
Pozwalała
mu na fizyczny kontakt, chociaż w brzuchu ślizgało się głębokie obrzydzenie.
Niezbyt nachalnie drapała go paznokciami przez koszulę po ramionach i plecach
żeby nie przyszło mu do głowy pomyśleć o czymś innym. W końcu zdecydowała, że
jest wystarczająco na nią napalony i upity by się zgodził. Tymczasowe,
przyjemne odmóżdżeni, jakie w wkrótce zniknie.
– Brick… Może pójdziemy w bardziej ustronne
miejsce, gdzie nikt nam nie przeszkodzi? – odlepił się od niej na moment,
oblizała usta oddychając głęboko i już zaraz prowadziła go do męskiej toalety. Uchwycony, zatopiony!
Wpadli
do niej jak burza, głownie za sprawą mężczyzny, który nagle zrobił się
agresywniejszy. Chwycił ją mocno za oba przeguby i wepchnął ze sobą do
najbliższej toalety, spychając boleśnie na ściankę. Zareagowała od razu.
Przylgnęła do niego, ocierając się całym ciałem o drugie, a szczególnie o
domagający się uwagi namiocik w spodniach. Mężczyzna stęknął i tak jak chciała,
nie zwrócił uwagi na nie zakluczoną kabinę.
Uwolnił
jej piersi z topu i jęknął, gdy zobaczył, że ma pod nią jeszcze bieliznę. Na
szczęście z cienkiego materiału przez który wszystko widział. Warknęła i
przycisnęła mu twarz do nich, a jedną z wolnych dłoni dobrała mu się do
rozporka.
Stękał
z błogością na serwowane mu ręczne poczynania, obśliniając biustonosz i nie
rejestrując sytuacji z poza kabiny. Ona doskonale słyszała z pomiędzy własnych,
udawanych jęków przyjemności i niewątpliwie szczerych Bricka, jak Dustin
wyrzuca całą klientelę zajmującą się sobą z reszty kabin groźnym głosem od
którego ścierpła jej skóra. Radził by nikt nie wchodził do póty, do póki tu nie
skończy.
Dzięki
Bogu, zaczynała już ją boleć ręka i gniecione cycki.
Uśmiechnęła
się tym razem naprawdę błogo. Drzwiczki kabiny otwarły się i Amelia zaprzestała
jakichkolwiek czynności spuszczając dłonie wzdłuż ciała. Zdziwiony brunet nie
miał czasu zareagować, gdy Dustin brutalnie wyszarpnął go za kołnierz koszuli i
rzucił między pisuary. Pchnięty na ścianę, zjechał z okrzykiem w dół.
Westchnęła
ciężko, czując na sobie zirytowany wzrok blondyna.
– W końcu. – wymamrotała i niespodziewanie
dla niej trafiła ją w twarz czarna, skórzana kurtka. Zmarszczyła brwi, jednak
nie śmiała się teraz wykłócać. Obserwowała wykrzywionego w grymasie Dustina,
doprowadzając się do porządku. Zirytowana Góra Lodowa, irytująca się na nią za
to, że zrobiła co jej kazał.
Z
obrzydzeniem stwierdziła, iż ten biustonosz z pewnością wyląduje w koszu.
Obślinił cały. Pozbyła się go szybko z siebie i osuszyła skórę papierem,
odwrócona do towarzyszy plecami. Brick nie patrzył już na nią z tak wielkim pożądaniem.
Wielkie oczy przez które przebijało się niezrozumienie zmrużyły się, gdy pojął
całą sytuację. A przynajmniej ułamek z niej. Prychnęła.
– Ty suko. – wysyczał z pretensją i spadł na niego
pierwszy cios. Amelia wzdrygnęła się.
– Radzę trzymać język za zębami na jej temat.
– ostrzegł poważnie Dustin. Przyglądała się pochylonym plecom. Całej, masywnej
sylwetce znacznie górującej nad ich ofiarą. Schowała biust pod wymięty top i
owinęła się w kurtce blondyna. Pachniała skórą i jego perfumami. Nie było tak
jak w filmach, gdy dziewczyna rozpływa się od zapachu właściciela na
podarowanym jej odzieniu. Doceniała jednak, że po to wrócił do samochodu i nie
musiała świecić nagim ciałem.
– Wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak. Dziw…
– plaśnięcie urwało dalsze słowa. Dustin widać nie rzucał słów na wiatr.
– Skończ i odpowiedz na pytania, które ci
zadam to może nie odetnę ci tego cholernego fiuta. – warknął i dopiero teraz
zauważyła niewielki nóż, który trzymał. Trzymał nad sprzętem Bricka. Przez
chwilę przemknęło jej przez myśl, czy aby nie był bardziej brutalny ze względu
na nią i w absurdalny sposób zrobiło jej się ciepło w środku.
Ale
wiedziała jak działa cały system. Przygryzła wargę w nerwowym oczekiwaniu,
opierając się o drzwi kabiny założonymi rękoma. Nigdy nie lubiła podobnych do
tej scen, chociaż dawniej spotykała się z nimi często. Tkwiła w progu, nie
mając najmniejszej ochoty się zbliżać i mieć więcej wspólnego z tym wszystkim.
– Nic ci nie powiem. – Splunął pod buty
Dustina z brzydkim grymasem wykrzywiającym całą jego niezbyt urodziwą twarz.
Emanował głęboką nienawiścią. Przełknęła ślinę, czując jak serce mocno tłucze
się jej w piersi.
– Zła odpowiedź. – odparł zimno blondyn i
zrobił coś, czego nie widziała, lecz po przerażonym wrzasku Bricka domyśliła
się, iż zbliżył się do wypełnienia którejś z obietnic.
– Dobra! Dobra! Przestań! – zapiszczał mało
męsko.
– Jesteś pewny?
– Tak!
Złowroga cisza jaką zachowywał Dustin można by kroić nożem. Amelii już
dawno ugięłyby się kolana, gdyby to do niej kierował wszystkie słowa. Nie
potrafiła przeżyć czegoś podobnego po raz drugi.
– Więc porozmawiajmy o Anthonym Mawsonie. –
mruknął.
*
– Chryste. – skomentowała głośno, gdy
przedzierali się do wyjścia. Przycisnął ją do siebie mocno aby nikt ich więcej
nie zatrzymywał. – Zlał się ze strachu. –
Obrzydzenie, jakie czuła sięgnęło tego wieczoru punkt kulminacyjny. Była
zmęczona i jak wróci do domu upije się bardziej. Byle nie myśleć o tym więcej.
– Jesteś
w stanie działać jeszcze w Styksie? – Nie gładził ją po ramionach ani żadnym
innym skrawku ciała, kiedy tonęła w jego skórzanej kurtce. Nie pocieszał.
Trzymał ją pewnie, ale bez żadnego podtekstu. I była mu za to cholernie
wdzięczna. Gdyby tego wieczoru jakiś facet jeszcze raz dotknął jej ciała z seksualnym
podtekstem to chyba by zwymiotowała. Wprost na tego kogoś. Zdecydowanie odwykła
od starej pracy.
– Tylko jeśli to konieczne. – wybełkotała w ramię
towarzysza. Ubrany w czarną koszulkę, a ona w jego kurtkę zlewali się ze sobą
– Jutro dokończymy. – zadecydował. Kiwnęła
tylko niemrawo głową na zgodę.
– A co z otwarciem klubu? – spytała bez
zainteresowania. Klub Vincenta był teraz najmniejszym zmartwieniem. Próbowała
powstrzymać mózg od odgrywania sceny z pięścią Dustina na twarzy Bricka i
lejącej się czerwieni. Nie wspominając o nożu, którym zgolił mu włosy łonowe
ocierając się czubkiem ostrza o samo przyrodzenie aż na czubku sperliła się
kropka krwi. Przełknęła ciężko ślinę. – Dustin, rzygać mi się chce. – wydusiła
i z konieczności uczepiła się go mocniej, czując mięknące nogi.
– Cholera. Zaczekaj. – Pociągnął ją żwawszym
krokiem ku wyjściu, nie przejmując się już kurtuazją. Taranował ludzi, którzy
odskakiwali od niego zaskoczeni i z gniewnymi, pijackimi protestami na
czerwonych twarzach. Napotykając wkurzoną twarz wielkiego, złego faceta, milkli
od razu. Większość jednak nie zawracała sobie nimi głowy. To w końcu Pinky,
zaraz na pewno w drugim końcu sali zacznie się bójka i wszyscy o nich zapomną. Za
wyjątkiem Bricka.
Chociaż może on był na tyle spity i przerażony by zapomnieć tego, który
doprowadził go do tego żałosnego stanu.
Gdy
w końcu wyszli na świeże powietrze łapała je jak rybka wyrzucona z akwarium.
Zrobiło jej się lżej na piersi, ale wciąż
czuła wzbierające wewnątrz mdłości. Szła prowadzona przez Dustina w
stronę zaparkowanego samochodu.
– Jak nie zwolnisz to na pewno się zrzygam. A
ponieważ to twoja wina to zrobię to na ciebie – ostrzegła drżącym głosem.
Kurwa. Dawno nie czuła prawdziwych łez. Dustin wyhamował i bez słowa pozwolił
przycupnąć przy trawie. Latarnie świeciły słabo w miejscu w którym się
zatrzymali, lecz miała to teraz głęboko w powarzaniu. Blondyn na pewno
obserwował okolicę i trzymał wszystko pod kontrolą.
Kucała
chowając głowę między kolanami i oddychając głęboko. Napięcie i strach bardzo
powolutku odpuszczały. Nie wiedziała ile czasu upłynęło, nie zwracała też uwagi
na to że przykucnął obok i wypalał w niej dziurę.
Ogarnęła
się w końcu na tyle by wstać i ruszyła powolnie do samochodu. Nie czekała
długo, aż zerwie się za nią.
Wsiedli
do środka w przytłaczającej ciszy. Zawiesiła wzrok na suficie, tuż nad blond
włosami postawionymi jak zawsze w sztorc.
– Jesteś dupkiem. – skomentowała drętwo. Nie
odzywał się. – Zawieź mnie do siebie.
– Słucham? – odżył momentalnie, ale miała
wrażenie, że nie jest już w stanie się z tego cieszyć. – Ra… Amelio.
– Co? – burknęła.
– Jesteś pijana. – Stanowczy groźny głos,
który miał wbić ją w tapicerkę. Uświadomić, że nie wie, co plecie. Była pewna,
iż chciał naprawdę powiedzieć „roztrzęsiona” i lepiej dla niego, że tego nie
zrobił. Odpalił szybko silnik i ruszył.
– Nie. Po prostu jeśli nie spędzę z tobą nocy
to jutro chyba zwalniam się z tej pracy. – powiedziała po chwili. I była tak
szczera jak jeszcze nigdy wcześniej. Po dzisiejszym opuściło ją przekonanie, że
może jeszcze raz pracować tak jak dawniej. Chyba przekroczyła jakąś osobistą
granicę.
Westchnął ciężko i przyśpieszył jakby chciał
już wydostać się z ich wspólnego więzienia. Byle dalej od narzekań
zielonookiej.
– Nic ci nie będzie. Nie zrobiłem mu wielkiej
krzywdy.
– Zrobiłeś Mi krzywdę. – szepnęła i przygryzła usta. Wróciło do niej wspomnienie obrzydliwych, natrętnych dłoni na wewnętrznej
stronie ud. Do oczu napływał ocean łez i nienawidziła się za tę beznadziejną
słabość. Nie znosiła Dustina, Vincenta, Bricka i wszystkich innych facetów w
tym pieprzonym mieście. W kraju. Na świecie. Zawsze od płaczu szybko
przechodziła w złość.
– Vincent ci zrobił. Nie wiń mnie za jego
durną decyzję. – warknął. I spór odżył na nowo.
tego sie nie spodziewalam jeszcze o tej nienawisci a juz myslalam ze bohaterka bedzie miala inne przygody. calkiem niepzewidywalne i tak trzymac
OdpowiedzUsuńŁadnie, aczkolwiek momentami styl pisania nie pokrywa się między jakimiś fragmentami, ale jest w porządku. Dobrze, że coś już wyszło na jaw, ale myślę, że na tym dopiero początek dalszych skomplikowanych losów :p
OdpowiedzUsuńMiędzy jakimi fragmentami jaki styl pisania?
UsuńChodzi mi o to, że gdzieniegdzie są bardziej potoczne opisy, wypowiedzi poprzez użycie niektórych słów typu "dobrała się" gdzie w zasadzie to bardzo bardzo potoczne, a momentami opisy są pisane bardziej jak książka napisana przez doświadczonego pisarza literatury pięknej :> W sumie nie wiem, czy bardziej jeden styl czy drugi tutaj pasuje, ale to nie robi na razie większej różnicy, sama jak piszę, też nie wiem, w jakim kierunku ma iść styl pisania :D Ale nie sugeruj się tym, taka upierdliwość moja :D
UsuńNo i mamco w końcu rozdział. Szybko dodalas :3 moge w między czasie przeczytać inną serie *>*
OdpowiedzUsuń/Sami
Tutaj mamy już do czynienia ze zmysłowym klimatem, a jednocześnie z niechęcią, ktorą w głębi kryje bohaterka do tego, co robi.
OdpowiedzUsuńMożna się już czegoś dowiedzieć. Myślałam, że jeszcze poczekam ze dwa rozdziały na to, na co w pierwszej kolejności czekam, ale mnie miło zaskoczyłaś i już tutaj czegoś się dowiaduję.
Inną sprawą jest już styl pisania, pasuje według mnie. Zostaw jak jest. Z czasem możesz jakoś go podrasować, ale przecież ewentualną gramatyką zajmują się ludzie od korekty w wydawnictwach/
Chciałabym kiedyś móc to przeczytać na papierze. Bardzo Cię muszę pochwalić, że poważnie zabrałaś się za pisanie.
Pozdrawiam i być może już zabieram się do czytania innych tworów
/Alexxx