(Fanfiction) Soul Eater - Wpadka (1/2)
Białowłosy
zmrużył posępnie oczy. Od kilku minut w milczeniu przyglądał się osobliwemu
widokowi za sobą – chudziutka dziewczyna o dwóch jasnych kucykach sięgających
trochę poniżej ramienia, szczerzyła się uroczo do siedzącego obok towarzysza
ubranego od stóp do głów w czerń – niejakiego Death Kidda, z lekka
ześwirowanego synalka dyrektora ich akademii.
Co u
licha jego Maka – kujonka, robiła z Kiddem w czasie lekcji w przedostatnim
rzędzie?
– Ej, Soul! Co tak zezujesz do tyłu…? – Poczuł
bolesne dźgnięcie w ramię z łokcia przyjaciela. – I dlaczego Maka siedzi z tyłu
z Kiddem? – spytał ze zdziwieniem, wybałuszając niebieskie oczy. Soul, słysząc
to idiotyczne pytanie nabrał ochoty aby trzepnąć się w czoło.
Nie
dziwił się, że jego ostatni wynik był tak słaby i Maka suszyła mu za to głowę,
skoro ostatnimi czasy przesiadywał z
tępym Black Starem. Błękitno włosy nie przejawiał umiejętności szybkiego
łączenia faktów. Oczywiście, że tam zezował. W końcu Maka zawsze siedziała u
boku Soula. A od dwóch dni robiła coś niedorzecznego.
– Nie wiem – mruknął swoim zwyczajowo ochrypłym
głosem. Minęło już kilka miesięcy od pokonania Kishina i wszystko względnie się
unormowało. Ich „paczka” powróciła do dawnego życia.
Black
Star dalej jest zainteresowany wyłącznie głupotami, a Broń – nieśmiała Tsubaki,
nadal robi za jego nianię. Death Kidd i narwane siostry żyją we własnym
świecie, w którym króluje obsesja na punkcie symetrii. Zaś Maka w dalszym ciągu
pozostaje w delikatnym konflikcie z ojcem, bije Soula książkami i… Od tygodnia
z nim umawia.
Kilka dni
temu byli na pierwszej randce. Według niego naprawdę udanej, więc tym bardziej
nie rozumiał., dlaczego partnerka zaczęła go tak ni z gruchy ni z pietruchy ignorować.
Westchnął
cicho, na powrót odwracając się w stronę podium nauczyciela. Mógłby spytać ją o
powód, ale był pewny, że jeśli się na niego za coś obraziła, to usłyszy
wyłącznie zirytowane prychnięcie. Na szczęście Soula – Albarn przyjaźniła się z
Tsubaki, a dziewczyny zawsze plotkują… Gdyby podpytał czarnowłosą, szybciej
dowiedziałby się o co chodzi, niż z nękania Maki. A wtedy mogliby się pogodzić i
pchnąć ich relacje do przodu…
Wiedział,
że zawsze wkurzała się, gdy przyglądał się innym kobietom i dostawał krwotoków
z nosa. Szczególnie Blair, czarnej kotce podszywającej się niegdyś za
czarownicę. Przez wygłup kotki stracili zebrane dotąd 99 dusz, co tylko
spotęgowało rozgoryczenie pary. Soulowi zdawało się, iż w ostatnim czasie nie
wykazał najmniejszego zainteresowania żadną osobniczką płci żeńskiej za wyjątkiem
partnerki. Szczególnie Blair – unikał widoku nagiej manipulantki niczym ognia.
Jakkolwiek miała pełne, przyjemne kształty… Naprawdę nie chciał denerwować
Maki.
Potrafił
już też zrozumieć, dlaczego tak bardzo ją to denerwowało. Jemu samemu podnosiło
się ciśnienie jak tylko widział dziewczynę przy Kiddzie.
Po
zajęciach chwilę mu zajęło nim wyśledził dwoję znajomych twarzy
przechadzających się po głównym dziedzińcu akademii. Dopadł do nich,
zagradzając im drogę.
Zdziwione
miny wytrąciły go nieco z rytmy. Paradoksalnie, chociaż zwykle był bardzo
swobodny w tych sprawach, nagle zrobiło mu się niezręcznie. A co, jeżeli Maka
wcale nie chwaliła się ich związkiem przyjaciółce?
– Wszystko w porządku? – spytała z troską Tsubaki.
Wysoka i starsza od nich, w swej długiej, białej tunice z gwiazdką na piersi, ale
ponad wszystko nieśmiała i serdeczna, zdecydowanie wzbudzała zaufanie.
Przynajmniej miał pewność, że nie będzie się z niego naigrywać…
Z
wyjątkiem Black Stara, ten śmiał się ze wszystkiego. Przestąpił z nogi na nogę,
zbierając myśli.
– Możemy porozmawiać? O Mace – zwrócił się do niej bezpośrednio
dość obojętnym tonem, jednocześnie wbijając oczy w szarą kostkę wyłożoną na
całym, sporej wielkości dziedzińcu. Wolałby w tej chwili wygłupiać się z
kumplem, niż przeprowadzać tego typu rozmowę.
– Oh – westchnęła cichutko.
Black
przez chwilę wodził wzrokiem ciekawsko po dziwnie speszonych towarzyszach, nim
zdecydował, że ma ważniejsze sprawy do roboty. Jak napełnienie żołądka bez dna,
a zaraz potem wypróbowanie nowej gry, nim Tsubaki zaciągnie go do ćwiczeń i
lekcji.
– Umieram z głodu! Mógłbym zjeść konia z kopytami! –
wykrzyknął entuzjastycznie. – Soul, widzimy się później, tak? Tsubaki, spadam!
– Klepnął ich przyjacielsko w plecy i skocznym krokiem udał się w stronę miasta.
Dziewczyna
zawinęła dłonie z tyłu pleców i wyprostowała się. Domyślała się, o czym chce z
nią porozmawiać Soul. Tworzyło to jedynie drobny problem natury kobiecej
solidarności, ale Maka na pewno zrozumie, wiedząc jakie intencje nią kierowały.
– Wciąż jest na ciebie zła, prawda? – spytała
łagodnie.
– Zła? Ale o co ona może być na mnie zła? Nie
zrobiłem nic złego!
– Nie?
– Nie przypominam sobie żebym zrobił cokolwiek, co
mogłoby ją rozzłościć – uściślił poważnym tonem. Nie pokazał tego po sobie,
lecz zdziwienie Tsubaki zakuło go gdzieś wewnątrz.
– Soul… Byliście ostatnio na randce, tak?
– Mówiła ci? – rozlało się w nim ciepło. A więc
wspominała o tym! Może Maka jest tylko trochę skrępowana i chce się nieco
zdystansować…?
– Tak… – mruknęła ostrożnie, przyglądając mu się wciąż
tym samym, badawczym wzrokiem, od którego robił się niespokojny. – Mógłbyś mi opowiedzieć
swoją wersję zdarzeń?
„Moja
wersja zdarzeń?” Do diabła, to jest jakaś jego wersja zdarzeń?! Soul poczuł,
jak wcześniejsze ciepło na sercu i radość zamieniły się w ciężki ołów.
– To… Poszliśmy na piknik i było fajnie – bąknął
niewyraźnie. Dłonie zaczęły mu się trząść i pocić, dlatego pospiesznie włożył
je w kieszenie kasztanowych spodni. Miał śmieszne wrażenie, że brązowe oczy
Tsubaki przenikają go na wskroś. Winny zarzucanego czynu.
– Ale co robiliście dokładnie? O czym mniej więcej
rozmawialiście? Gdybyś mógł mi o tym opowiedzieć, myślę że byłabym w stanie coś
ci doradzić.
– Może… Może usiądźmy przy fontannie – zaproponował
i ruszył do centrum dziedzińca, gdzie stała okrągła fontanna z kamienia.
Przysiedli na jej krańcach. – A więc mała retrospekcja.
*
– Maka! Skończ z tym ciągłym ślęczeniem nosem w
książkach.
Rozwalił
się na kanapie tuż obok Władającej. Zielone oczy Maki prześledziły do końca
stronę czytanej powieści, nim skupiła je w końcu na nim.
– Daj mi spokój. Jestem zajęta – burknęła z
wrogością. Przeszkadzanie jej w czytaniu było jak zadzieranie z rekinami. Soul
wyszczerzył ostre zęby w uśmiechu, szturchając ją delikatnie w odsłonięte
ramię. Był dość ciepły dzień, a kisili się w dusznym mieszkaniu. Zdobył doskonałą
okazję, aby zmniejszyć odległość między nimi.
– Chodźmy na randkę – zaproponował lekko,
przypatrując się jej uważnie. Reakcja, jaką dojrzał wybitnie go zadowoliła,
bowiem dziewczyna uroczo zaczerwieniła się po koniuszki uszu, co tylko
potwierdziło jego teorię, iż słuchała zawsze, nawet kiedy udawała czymś
pochłoniętą. – Chyba, że jesteś tak bardzo zajęta...
– Nn… R-randkę? – od jakiegoś czasu uważał ten
cienki, piskliwy głosik za strasznie słodki. Gdyby był to jednorazowy
przypadek, Soul gotów sądzić, iż się czymś zatruł. Maka Albarn, dziewczyna
płaska jak deska – słodka? Aktualnie nawet nie wywoływało to w nim typowego,
rozbawionego parsknięcia. To chyba dobitnie wskazywało, że się zakochał.
Już
wcześniej łączyła ich bliska przyjaźń. Jako partnerzy – Broń i Władająca,
mieszkali razem, a więc nieuniknione stało się wspólne spędzanie czasu. Od
wygranej z Kishinem ufali sobie bezgranicznie i znacznie bardziej doceniali
łączącą ich więź. Maka prawie umarła, zaś Soul nigdy nie był tak bliski
popadnięcia w szaleństwo. Gdyby nie ich głęboka relacja i wzajemna troska,
prawdopodobnie nie udało by się im przetrwać walki z wrogiem.
Widok
bezwładnego, trupio bladego ciała partnerki w swoich ramionach dogłębnie nim
wstrząsnął. W tamtym momencie, owładnięty rozpaczą i wściekłością był gotów zrobić,
i oddać wszystko, byle tylko przywrócić jej tchnienie. Tamtego dnia obiecał
sobie, że nigdy więcej nie pozwoli aby ktoś skrzywdził Makę. Nawet jeżeli
wiązało się to z przywiązaniem jej do siebie, ożenieniem z nią i spłodzeniem
gromadki równie zadziornych i inteligentnych dzieci, co mamusia.
Sama myśl
o tym ostatnim wprawiała Soula w dobry nastrój.
– Randka – zaakcentował wyraźnie każdą literą dla
potwierdzenia. – Maka, chcesz pójść ze mną na randkę?
Władająca
nabrała głęboko tchu, nadymając rumiane policzki, a on mimowolnie poszerzył pewny
siebie uśmiech. Rozkoszna…
– A kto by chciał iść z tobą na randkę?! –
wykrzyknęła nagle, ze złością ciskając w niego trzymaną książką.
*
– Musiała czuć się strasznie zawstydzona – wysapała
Tsubaki z pomiędzy łapanych spazmów powietrza. Reakcja przyjaciółki rozbawiła
ją do łez.
– Wcześniej ta bezpośredniość jej nie przeszkadzała
– odparł z urazą, marszcząc mocno brwi. Przecież zawsze byli dość swobodni…
Jednak fakt, dotąd nie łączyło ich nic więcej poza przyjaźnią. Czarnowłosa obserwowała
go, wychwytując każdą najdrobniejszą zmianę w zachowaniu wykwitającą na coraz
przystojniejszej z wiekiem twarzy. Gdyby tylko Black Star w końcu dojrzał,
pomyślała posępnie.
– Wydaje mi się, iż dla Maki to pierwszy raz, kiedy
ktoś zaproponował jej coś podobnego. Pewnie w pierwszym odruchu pomyślała, że
robisz sobie z niej żarty, prawda?
Soul
milczał przez chwilę, wracając wspomnieniami do tego, co zdarzyło się później.
– Chyba tak, chociaż nie wiem dlaczego… –
towarzyszka zacisnęła usta w wąską linijkę, okazując swoje niezadowolenie. Nie
od dziś wiadomo, jakie dowcipy stroili sobie z innych Soul i Black Star. –
Przecież nie robię sobie z niej tak często żartów! – zaoponował. – Tylko
czasami… Ostatnio staram się jej nie denerwować – wyburczał w końcu.
– No dobrze, ale co było dalej?
– Zanim zdążyłem zapewnić, że naprawdę chcę z nią
wyjść na randkę, nabiła mi kilka guzów. Ja... Cóż, może zachowuję się zupełnie
inaczej, ale też nie mam w tym wielkiego doświadczenia. Zdecydowaliśmy się na
piknik w parku.
– Doskonały wybór w tak śliczną pogodę! – pochwaliła
szczerze.
*
Zerkała
na niego z lekko niepewną i skruszoną miną przez całą drogę, nawet wtedy, kiedy
rozłożyli koc na bujnej, soczysto zielonej trawie i spoczęli.
– Nic mi nie jest – powiedział ochryple z cieniem
uśmiechu na ustach. Kiedy już uwierzyła białowłosemu, że wcale nie chce wyciąć
jej kawału, spotulniała. A potulna oraz depresyjna Maka dawała się zaciągnąć
wszędzie. Ze względu na nagłą niezręczność między nimi, zdecydowali się na
neutralny park. Słońce wznosiło się wysoko na niebie, posyłając* mieszkańcom
miasta szeroki, zadowolony uśmiech.
Chłopak rozłożył
się na plecach, zakładając lewą rękę za głowę i obserwując wciąż skrępowaną
partnerkę. Dziwiło go, jak od swobodnej atmosfery przeszli w pełną napięcia
ciszę. A przynajmniej w jej oczach. Soul lubił obserwować, gdy się na czymś mocno
koncentrowała.
– Chciałbyś coś zjeść? Wzięłam owoce i jakieś
ciastka… – powierciła się na swoim miejscu, pospiesznie sięgając po koszyk i
nadmiernie skrupulatnie przeglądając całą zawartość by sekundę później zacząć
wyliczać. – Kilka jabłek, paczka słonych krakersów, landrynki od sióstr...
– Hej, przestań się tak stresować – mruknął. Delikatnie
szarpnął ją do siebie za opartą tuż obok dłoń, zmuszając do zbliżenia oraz
szybszego przystosowania do nowej sytuacji. Z okrzykiem wylądowała nad Soulem,
w ostatnim momencie ratując się podparciem wolną ręką przy boku jego twarzy. Szeroko
rozszerzone, zielone oczy z nad blond grzywki patrzyły na niego dziko.
Uśmiechnął się ciepło. – Od razu lepiej.
– S-Soul. P-Puść – wyjąkała. Rozchylone, różowe usta
zadrżały, przyciągając zainteresowanie chłopaka. Nabrał tchu – tego samego,
którego przed sekundą wypuściła Maka.
– Połóż się obok – poprosił o ton ciszej, wbrew
ochocie aby ściągnąć ją jeszcze niżej. Poczekał aż kiwnie delikatnie głową i
dopiero wtedy poluzował uścisk.
Ułożyła
się obok partnera, dostatecznie blisko by bez problemu mógł po nią sięgnąć.
Oboje wbili wzrok w przyjemnie niebieskie niebo i białe, puchate chmury. Nie
minęła minuta, jak usłyszał roześmiany głos.
– Widzę Pana Śmierć! – wycelowała palcem w jedną z
chmur, wskazując Soulowi tę, która przypominała jej dyrektora akademii.
Parsknął śmiechem, dostrzegając coś, co nijak nie kojarzyło mu się z mrocznym,
a zarazem ekscentrycznym starszym panem.
– Ten rozmazany kleks? Z której strony przypomina to
Pana Śmierć? – zakpił, za co zaliczył kopniaka w nogę. – Powiedziałbym, że
bliżej temu do Black Stara.
– Co? To nie ta, tylko ta obok! – fuknęła. – I z
której strony ten kleks przypomina ci Black Stara? – przedrzeźniła.
Z
szerokim uśmiechem zerknął na partnerkę, a widząc, iż wciąż przygląda się
chmurom, zbliżył się i ucałował jasny czubek głowy.
– Soul?
– Nic, nic, patrz na te chmury – zasugerował
niewinnie, powstrzymując rosnący w gardle śmiech. Przymknął oczy, składając
kolejny subtelny całus w tym samym miejscu i zaciągnął się odświeżającym,
cytrusowo-miętowym zapachem mięciutkich włosów. Chciałby je rozpuścić i przeczesać palcami.
Zbadać dokładnie ich strukturę.
– Nie mogę – wymruczała, a białowłosego przeszedł
przyjemny dreszcz. Zrelaksowana Maka brzmiała tak…
– Hmm? Dlaczego…? – uchylił powieki i zerknął w
górę, natrafiając na niepokojąco poważne spojrzenie niebieskich par oczu, gęstą,
niebieską czuprynę i… Całą postać Black Stara złowieszczo pochylającej się nad
parą i zakrywającego widok swobodnie przepływających chmur. – Black Star… –
jęknął Soul, czując jak serce boleśnie zatłukło mu się w piersi. Mini zawał nieodłącznie
w pakiecie z przyjaźnią z tym dziwnym chłopcem.
*
Tym razem
czarnowłosa ze śmiechu niemal sturlała się z oparcia fontanny. Łzy płynęły jej
ciurkiem po twarzy, śmiała się ożywiająco głośno aż nie mogąc złapać tchu,
zaczęła się krztusić.
– Pomyślałby kto, że zachowasz przyjacielską powagę…
– skomentował z ironią, nie mając jej jednak za złe.
– Oh, Soul… To po prostu tak strasznie…
– Zabawne? – podsunął cierpko.
– Nie… Bardziej komiczne – odparła opanowawszy głos.
Zrobiła kilka głębokich wdechów i wróciła do miejsca, na którym skończyli. –
Rozumiem, że Black Star skutecznie zabił nastrój.
– Nie sądzę. Przecież to nasza gwiazdeczka, która
wpycha się wszędzie wystarczająco często aby każdy już się do tego
przyzwyczaił.
– Między randką, a przeciętnym spędzaniem czasu ze
znajomymi… Nie uważasz, że jest między tym spora różnica? Jeśli się z kimś w
danym momencie umawiasz, powinieneś traktować to spotkanie priorytetowo, chyba
że wypadłoby ci coś naprawdę ważnego… – pouczyła spokojnie, zadumała się na
chwilę, a potem wykrzyknęła z jakimś świętym oburzeniem. – Czekaj chwilę, nie
powiesz mi, że tak po prostu zająłeś się wtedy Black Starem?!
Soul aż
skulił się w sobie.
1* - w anime słońce ma uśmiechniętą twarz w ciagu dnia.
Swietne opowiadanie kocham soul eatera szczegolnie mange dlatego dalabym 10/10 za ciekawy doujinshi
OdpowiedzUsuń