(One-shot) W piwnicy Sex Shopu – 5.5 – Zjeżdżaj stąd

      Pędziła za nimi łamiąc wszelkie istniejące przepisy drogowe. Jak tylko się dowiedziała, że Dee głupio dała się zaciągnąć jakiemuś sukinsynowi w opuszczone miejsce, rozpaczliwie starała się zyskać ułamek kontroli nad sytuacją. I pomimo tych wszystkich starań niemal się spóźniła. 
      Pobita kuliła się na ziemi, a ten łajdak szykował się aby zadać jej jeszcze więcej bólu. Dobić. Niech ją szlag, gdyby na to pozwoliła.
      Sprawy jednak skomplikowały się bardziej niż sądziła. Nie planowała tego, nie chciała zrobić tego w ten sposób. Chociaż przy tym nie potrafiła całkiem szczerze powiedzieć, że to tak złe. Przynajmniej miały spokój. Inaczej dalej prześladowałby Dee i spróbował ponownie jej coś zrobić.
– B-Boże, c-c-co myśmy narobiły…? – wyjęczała przez łzy.
      Rachelle przeniosła wzrok ze swoich ochlapanych z krwi dłoni kurczowo ściskających krótki, leczy ostry i zakończony delikatnym hakiem scyzoryk, połyskujący stalą w świetle księżyca, na sponiewieraną, obdrapaną do krwi kobietę obok siebie.
      Jej włosy zlepiły się w wilgotne, kruczoczarne strąki, a kolorowy makijaż spływał cienkimi smugami spod oczu. Zawodziła cicho przez płacz, krztusząc się nim co chwilę i wciąż pytając ją, co narobiły. Początkowo zaskoczyło ją, jak przyjaciółka ujęła całą sprawę. Razem go zabiły. Nie Rae. Razem. Nawet, jeśli kobieta obok jedyne co zrobiła od początku to kwiliła cicho z bólu skulona pod mokrą i zgrafitowaną, brudną ścianą muru, jednej z opuszczonych melin gangu nad zatoką.
      W miejscu, gdzie miało zostać porzucone ciało Danielle.
      Ręce wciąż się jej trzęsły, a schodząca z niej powoli adrenalina obiecywała, że będzie jeszcze gorzej. Klęczała obok martwego ciała, rzucając mu co kilka minut ostrzegawcze spojrzenia. Jakby mógł się jeszcze podnieść. Zaczynała się bać coraz bardziej, dlatego nim strach ogarnął ją w pełni odbierając zdrowy rozsądek, gorączkowo myślała nad tym, co robić dalej.
      Płacząca obok dziewczyna nie pomagała w tym i Rae nie zdążyła powstrzymać się przed zirytowanym warknięciem w jej stronę.
– Zamknij się – rozkazała. Na pięć sekund zapadła cisza, gdy skulone ciało wstrzymało oddech wciąż wypełniony strachem. A potem znowu rozległ się płacz niczym z pękniętej tamy, tym razem bardziej paniczny i urywany.
      Rachelle przymknęła zmęczone od długiego braku snu, zielone oczy. Pracowała bez przerwy przez ostatnie dwa dni, a teraz kogoś zabiła. I zrobiła to sama. Na domiar złego, ani trochę tego nie żałowała.
      Wiedziała, że niedługo jej ciało opadnie z sił, spazmatycznie łapane oddechy przecinane będą przez drżenie wymęczonych mięśni. A musiała jeszcze posprzątać. Zerwała się szybko i szurając butami znalazła się tuż  nad miodową sylwetką koleżanki. Nie martwiąc się o bycie delikatną chwyciła ją za posiniaczone przedramię i pociągnęła w górę. Odpowiedział jej bolesny, lecz nieprotestujący jęk. Denerwowała ją. W tej chwili mogła zamordować również ofiarę, a ta zniszczona psychicznie by nie zareagowała.
      Przełknęła z trudem ślinę, górując nad nieco niższą od niej, zgarbioną postacią przed sobą. Patrzenie na tę kobietę w takim stanie przyprawiało ją samą o fizyczne cierpienie. Mimo to po raz kolejny dokładnie obejrzała poranione ciało. Krwawe zadrapania sączyły się z rozciętego łuku brwiowego, powoli przybierającego brzydki odcień fioletu, lewego kącika  pełnych ust, szczupłych ramion i wewnętrznej strony ud.
      Zacisnęła mocno zęby skupiając się na tym ostatnim. Domyślała się, że mężczyzna musiał ją jakoś uszkodzić, ale też zdawała sobie sprawę, dość okrutnie zresztą, iż nie jest to nic, co by ją zabiło. Jednak wcale nie pocieszyło to Rae. Miała ochotę chwycić ponownie swój nóż i zrobić z ciała tego obrzydliwego skurwysyna krwawą jatkę. Wściekłość zdawała się wylewać ze wszystkich porów na skórze Amelii, ledwo hamowana. Nie mogła bardziej zmasakrować ciała, jeżeli chciała to dobrze rozegrać.
      Zwilżyła językiem suche usta i ułożyła w głowie to, co miała właśnie powiedzieć. Nie było żadnego R a z e m.
– Słuchaj, co do ciebie teraz mówię – syknęła chłodno, ściskając mocno ramiona kobiety. Gdy ta nie zareagowała potrząsnęła nią delikatnie. – Słuchaj! – ryknęła jej w twarz i jedną ręką przytrzymała podbródek kobiety, unosząc go tak aby ich spojrzenia się skrzyżowały. Zaczerwienione od płaczu oczy bezradnie zatrzymały się na zieleni młodszej, utrzymującej ją w pionie kobiety.
– Dam ci moje kluczyki, a ty stąd zjeżdżaj. – poleciła twardym jak stal głosem i przełknęła ślinę dyskretniej niż chciała i powinna w takiej sytuacji. Czarnowłosa przez chwilę patrzyła na nią tępo żeby na koniec ponownie się rozpłakać. Opadła na Rachelle, która chcąc nie chcąc, pozostawiona bez wyboru musiała wtulić ją w siebie. Westchnęła cicho we włosy Dee, jednocześnie kalkulując w głowie, jak dużo czasu jej jeszcze pozostało. Pozwoliła sobie tulić przez chwilę ofiarę gwałciciela i delikatnie gładzić wątłe ramiona opuszkami palców. W końcu rozwarła zaciskające się na swetrze, szczuplutkie palce, wepchnęła w nie kluczyki od samochodu i odepchnęła ją lekko od siebie.
– Zjeżdżaj stąd. Nie było cię tu. – powiedziała stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. Mogła mieć tylko nadzieję, że nie rozbije się po drodze.
– R-Rae… – wyjąkała.
– N i c  nie widziałaś. N i g d y  cię tu nie było. – pchnęła ją delikatnie w ramię, kierując do wyjścia z uliczki. Dziewczyna zachwiała się lekko, lecz jakimś cudem utrzymała na drżących nogach. Wyraźnie nie chciała zostawiać Rae samej. To nie była jej wina.
– Rae, proszę… – spróbowała jeszcze raz słabym, zachrypniętym głosem, nie będąc pewną, o co dokładnie prosi. O to by zostać i przejąć część winy na siebie, czy żeby przejąć całą odpowiedzialność za to, co wywołała i do czego doprowadziła?
– Wynocha stąd, ale już! – ale Amelia warknęła do niej ze złością i pchnęła ją jeszcze raz. Dee zapłakała boleśnie, lecz w końcu ruszyła się z miejsca. Rwało ją całe ciało, ale był to ból, który dobitnie uświadamiał, że wciąż żyje. Nie skończyła jako martwa dziwka. Dzięki Amelii.
      Dyszała ciężko i miała ochotę opaść na twardy bruk pod sobą, ale zmusiła się do stania w miejscu, raz za razem zaciskając, to rozluźniając pięści i przyglądając się jak Dee kuśtyka w stronę samochodu.
      Kiedy zniknęła jej z pola widzenia, z trudem odwróciła się do zwłok barczystego mężczyzny. Stanęła przed nim i odnalazła w sobie siłę żeby zamachnąć się nogą, trafiając w żebra. Głuchy odgłos rozniósł się echem po pustej, przerażającej nagłą ciszą uliczce. Chciała poprawić uderzenie i z trudem się powstrzymała, za to chwyciła upuszczony przy ciele scyzoryk mężczyzny dla niepoznaki i kucnęła przy jego tułowiu. Zlustrowała zimnym wzrokiem dziurę ziejącą z jego przerośniętej od mięśni szyi, jaką sama mu zrobiła po chwili szamotaniny.
      Miała szczęście, że udało się go zaskoczyć od tyłu, co dało jej niewielką przewagę. Wiedziała, co musi teraz zrobić, jeżeli chce wyjść z tego cało. Dość dobrze znała mechanizm działania Podziemia. Dziwki zawsze wiedziały najlepiej, ale zwykle były zbyt zastraszone żeby pisnąć choćby słówko.
      Przywarła dłonią do jego stygnącego nadgarstka, opierając na nim lewą stronę swojego ciała, a prawą zabierając się za jeden z palców mężczyzny. Z uporem godnym rzeźnika cięła tkanki i kość.


Komentarze

  1. swietnie ci idzie ale przyznm ze myslalam o innym rozwoju akcji chociaz jest o wiele dramatyczniej. chyba zaczne kilka razy dziennie obserwowac bloga cos czesto mnie zaskakujesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Du du dum! To fragment przeszłości, nie wnosi dużo do teraźniejszej akcji, acz w pewnych momentach będzie istotne dla zrozumienia wypowiedzi ;)

      Usuń
  2. No i mamy coś nowego :) pięknie Ci idą te opisy ludzkiej anatomii i obrażeń, ah <3 Pojawia się też dramatyzm sytuacji, sceny,która nie jest zwykłą sceną rodzajową, pełno tu emocji, napięcia i tym podobnych. Szkoda, że kończy się tak szybko i na takim fragmencie, teraz muszę czekać na dalszą część sadystycznych opisów :/ Kurcze, liczę na to, że seria ta, którą tak daleko poprowadziłaś będzie wciąż mnie zaskakiwać jak tu. To mnie ujęło w niej i tego oczekuję teraz :D jak tam na Wattpadzie wygląda sytuacja z WpS? Nie patrzyłam tam jakiś czas, ale wpadnę tam zobaczyć niebawem
    Ps:zaraz sprawdzam maila :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Praktyka na licznych kryminałach :D Miałam wstawiać te zaległe rozdziały od kilku dni, ale nie znalazłam czasu. Może dzisiaj uzupełnię braki jeśli nie zmorzy mnie to ekstremalne zmęczenie (pisałam pracę do trzeciej w nocy, a w ostatecznym rozrachunku spędziłam na dupie 5h bo urządzili nam nagle warsztaty i nie było żadnej lekcji) meeeh

      Usuń
  3. Jak zawsze daje wysoką note :3 Czekam na to i pozdrawiam ^.^
    /sami

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz