Senpai, dame! – 2 – Zakochany?


     Opuszkami palców musnął miejsce, gdzie z impetem wylądowała szczupła dłoń Hideyuki’ego.  Od tamtej dość niecodziennej sytuacji minął blisko tydzień. Od tamtego czasu także Miyagi z coraz mniejszym zdziwieniem dotykał co rusz swojego policzka. Raz nawet przeszła mu przez głowę dziwaczna myśl, że chciałby aby został po uderzeniu ślad. Cholerny, sadystyczny zbok - pomyślał Miyagi siedząc w jednej z kabin metra.
     Lubił jeździć metrem. Zazwyczaj, gdy wracał późno z jakiejś imprezy albo od którejś z dziewczyn, przedziały były prawie że opustoszałe. Czuł się wtedy tak, jakby to była jego jedyna okazja i jedyne miejsca by odetchnąć.  No i ten charakterystyczny kolor; jasna, połyskująca stal, która choć sprawiała, że człowiekowi robiło się zimno, to jednak Miyagi’emu przywodziła na myśl rzecz niebywale relaksującą.
     A co do dziewczyn… Kilkanaście razy próbował przypomnieć sobie sen, który nawiedził go pamiętnego dnia, gdy Hideyuki dał mu z liścia, ale jak dotąd mu się nie udało. Czuł się jakby czarna dziura z stąpiła z Kosmosu  i pożarła całą jego pamięć odnośnie snu. Nie żeby narzekał. Nie musiał mieć mokrych snów żeby się zadowolić, dziewczyny niemal pchały się do niego drzwiami i oknami, ale Hide… O co się właściwie tak wkurzył?
     Prawda, wiedział, że jego kumpel jest gejem i pewnie mógł być z szokowany, gdy penis Miyagi;ego wbił się w jego biodro i kilka razy otarł… Ale bez  przesady!
     Gdy Hide wyznał mu jakiej jest orientacji, blond włosy jasno określił,  po pierwsze: że interesują go tylko i wyłącznie kobiety, po drugie: ma gdzieś, jak kto się zabawia.
     Ale co jeżeli… Nie, to niemożliwe, ale jeśli jednak… Blond włosy momentalnie zdębiał. Czy zamiast cycatej laski mógł mu się przyśnić ktoś inny…? A może chodziło o fakt, że już od kilka miesięcy nie miał okazji żadnej przelecieć , a Hideyuki używał dziewczęcego szamponu…?
     Westchnął głośno sprowadzając na siebie znudzony wzrok starszego mężczyzny w czarnym garniturze i w tym samym kolorze teczkę trzymaną  na swoich kolanach. Pod  zmęczonymi oczami kreśliły się fioletowe cienie.
     Nie zazdrościł innym ich życia. Sam Miyagi chwilowo spędzał czas na zabawie,  ale tylko do czasu, gdy sam stanie się takim samym człowiekiem jak jego kompan w metrze. Zmęczonym po całych dniach spędzonych w pracy, samotnym w mieszkaniu i z wynędzniałą zewnętrzną powłoką.
     Czy planował się ustatkować? Nie, nie w sensie zwyczajowo rozumianym. Nie zamierzał się żenić czy chociażby dzielić swojego mieszkania z jakąś kobietą. To… Nie interesowało go? Denerwował się, gdy któraś z dziewczyn, z którymi sypiał zostawały na noc, a rano lepiły się do niego i ociągały z wyjściem.  Ich szczebioty pełne miłość irytowały go.
     Czy więc mógł być taki jak Hideyuki? Wątpił w to, ale z drugiej strony, jaka istniała szansa, że kobiety pociągały go tylko pod względem fizycznym, a mentalnym już nie? Po chwili namysłu, stwierdził że duża.  Zawsze wiedział, iż najbardziej miła mu u nich rzecz to wygląd i możliwość zaspokojenia się. Natomiast rozmowy i dłuższe przebywanie w tak delikatnym,  jednocześnie za słodkim i plotkarskim towarzystwie doprowadziłoby go do szału już po pierwszej godzinie.
     Spędzając czas z Hide czuł, że jest w odpowiednim miejscu i nie marnuje czasu.
     Zagłębiając się w swoich chaotycznych myślach, blondyn prawie przegapił stację, na której miał wysiąść. Zerwał się z miejsca i szybkim krokiem opuścił kabinę, wydającą mu się teraz duszną i obcą.
     Właśnie pomyślał o rzeczy, o jakiej nigdy nie powinien, jeżeli chciał spać w nocy spokojnie. Ze zgrzytem drobinek piasku, na które nastąpił wychodząc z metra, ukrył twarz w dłoniach. Zgarbił się i po chwili wymsknęło mu się z ust sykliwe:
– Niemożliwe. Totalnie, kurwa, niemożliwe.
     Hideyuki był w nim zakochany?
                                                                                    
 *
     Nie chciał wiedzieć. Marzył o tym by zapomnieć. Marzył żeby nigdy sobie tego nie uświadomił, żeby to przeklęte uczucie, iż jeden z ważnych elementów układanki wskoczył na swoje miejsce, zniknęło.
     Jednak co rusz przed jego oczami pojawiał się jeden z gestów przyjaciela. Jego pozorna serdeczność, maślane oczy, lojalność, ten nieśmiały uśmiech…
     Znajdował się niedaleko swojej kawalerki, a zegarek wskazywał dwudziestą trzecią czternaście, jednak na myśl, że miałby wrócić do tej klaustrofobicznej ciasnoty, przeszły go dreszcze. W końcu pożałował, iż zamiast wynająć jakieś luksusowe mieszkanie w bloku za pieniądze bogatych rodziców, uparł się na samodzielne zapracowanie na nie. I co miał? Własną, małą klitkę.
     Ile razy spał z Hide w tym ciasnym mieszkanku, w jednym futonie? Ile razy napotykał jego rękę wyłożoną na swoim  nagim torsie? Ile razy… Przygryzł dolną wargę mając problem ze zrozumieniem tego całego chaosu.
     Kpił sobie z niego? Przyłaził do niego prawie codziennie, wymawiając się chęcią pogrania w jedną z gier, wspólnej nauki czy po prostu po to by zjeść razem śniadanie, obiad albo kolację. A wszystko tylko po to aby być jak najbliżej i wzdychać na jego widok z ukrycia?
     Sapnął będąc coraz bardziej wściekłym. Miał ochotę przebiec te trzy kilometry, wytargać go za te zadbane, długie włosy z łóżka i nauczyć, że z nim – Miyagi’m, lepiej nie zadzierać.
     I przy tym miał niepokojące wrażenie, iż gdzieś w głębi niego wylewa się żal. Żal tak wielki, że prawie pękło mu serce. Wszystko miało okazać się jedną, wielką farsą, a on nie był pewny, czy chce ją dalej ciągnąć.

Komentarze

  1. Ciekawie kończysz wszystkie opowiadania, szkoda że rzadko pojawiają się rozdziały... Poczytałbym następny...
    Pozdrawiam
    S.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz