Wrażliwy Demon: II

/Michael/

Najgorszy poranek w moim życiu, nie dość że zostałem obudzony przez śmiertelniczkę, to jeszcze później gdy poszła pokłóciłem się z Raphaelem.
/ Kilkanaście godzin wcześniej, tuż po wyjściu Claire /
- Michael... czyś ty zwariował?! - podniósł głos a ja tylko ziewnąłem na głos.
- Sam powiedziałeś że mogę zrobić co zechcę, prawda? - odparłem sennie.
- To... - Ha! Tu go mam! Raphael nie cofa od tak swoich słów, duma mu na to nie pozwala. Prychnął niezadowolony.
- Idź spać, obudzę cię o siódmej - powiedział nim wyszedł trzaskając drzwiami. Ułożyłem się wygodnie w łóżku, nie przejmując się jego protestami. Miałem racje w jednym na pewno - Czym szybciej załatwimy z czarno włosą interesy, tym szybciej ona zniknie nie narażając życia. 

                                                                       * * *

Od rana się do mnie nie odzywa, nie spojrzał też na mnie chociażby na chwilę... Na dodatek żeby zrobić mi bardziej na złość, to kazał mi utworzyć w dłoni kulę energii. Dobrze wie że mam z tym problemy! Ćwiczę już od jakichś dwóch godzin i bez rezultatów. Kiedy on się zlituje w końcu?! 
Zacisnąłem szczękę próbując się po raz kolejny skoncentrować. Zamknąłem oczy i według wskazówek mojego nauczyciela, próbowałem wyobrazić sobie przepływającą energię. Według Raphaela powinno być to coś, z czym nam się ona kojarzy. Postanowiłem więc energię przekształcić w strunę plączących się nici prądu. Po kilku minutach poczułem delikatne łaskotanie wewnątrz dłoni. Błądziło od palców aż do nadgarstka, udało mi się! Powoli otwarłem oczy by ujrzeć strumień światła kształtującej się kuli nad moją dłonią. Mój nauczyciel po raz pierwszy dzisiaj spojrzał mi w oczy. Zawiodłem się trochę gdy ujrzałem w nich ostrzeżenie o niebezpieczeństwie zamiast pochwały. 
W jednym momencie stał naprzeciwko mnie, oparty o ścianę a w drugim tuż przy mojej twarzy trzymając mnie za ramiona.
- Kłopoty - szepnął i przyciagnął mnie do siebie. Wczepiłem dłonie w jego koszulę po czym zacisnąłem powieki najsilniej jak mogłem. Cholerna teleportacja... Za pierwszym razem zwymiotowałem zaś za drugim źle się trzymając wylądowałem w zupełnie innym miejscu niż on. Poczułem znajome wibracje w żołądku gdy zaczęliśmy się przenosić w inne miejsce. Przywarłem mocniej do mojego nauczyciela. Raphael, sam mógł teleportować się z jednego miejsca do drugiego zaledwie w sekundzie, co innego mając dwie osoby, która jedna jest dodatkowo niestabilna w swoich mocach. Zaledwie kilkanaście sekund więcej wydawało się dla mnie wiecznością. Po chwili wnętrze mojego brzucha uspokoiło się, wyplątałem się z ramion bruneta otwierając oczy. Znajdowaliśmy się w korytarzu, przejściem między: kuchnią, salonem, schodami i pomniejszymi korytarzami. Popatrzyłem na Raphaela, był jakiś taki... mało przytomny. Od wróciłem się do tyłu i ujrzałem obiekt jego zaskoczenia. Rozwarłem szerzej oczy ze zdziwienia. Nasz niezapowiedziany gość stał przed drzwiami trzymając w dłoniach dwie niewielkie ciemno brązowe walizki. Najbardziej wyróżniał się dzięki swoim włosom i oczom, nie długie najeżone do góry, rubinowe włosy i tak jasno niebieskie oczy że prawie zlewajace się z białkiem. Gdy zdałem sobie sprawę kim jest, od razu z uśmiechem rzuciłem się w jego stronę. 
- Damieeeen! - przeciągłem wpadając w ramiona mężczyzny.
- Hahaha, miło cię widzieć zdrowego, Michael - uśmiechnął się pokazując szereg równiusieńkich zębów. Spojrzał z nad mojej głowy na Raphaela, z ciekawości sam zerknąłem. Był spięty a w jego oczach panowała złość. 
- No już, już bo mnie udusisz - zaśmiał się i zmierzwił dłonią moje blond włosy. 
- Ej... nie jestem już dzieckiem - jęknąłem.
- Dopiero niedawno skończyłeś dwadzieścia lat, jak ci wybije taki wiek jak mi - nazwę cię dorosłym - powiedział z nutką złośliwości.
No tak... W świecie demonów nasze lata wykraczają poza "sto", mnie w randze demonów można nazwać jeszcze dzieciakiem. Jeśli uda się im do żyć, będą mieli więcej niż te marne sto lat. Damien egzystuje już sto trzydzieści dwa lata a ciało nadal utrzymuje trzydziestosześcio latka. Przewróciłem oczami.
- Podejdziesz do nas Raphael, czy będziesz dalej stać tam jak ten kołek? - przenosiłem uważne spojrzenie to z bruneta i z powrotem na czerwono włosego próbując zorientować się bardziej w sytuacji. Mimo iż Damien prosił go by podszedł, Raphael dalej stał w milczeniu. Sam się zdenerwowałem, nie widzieliśmy czerwono włosego trzy lata od czasu, gdy sprzeciwił się rozkazom jego rodziców. 
- Raph... - próbowałem lecz mi przerwał.
- Odejdź od niego, Michael - powiedział lodowato brunet - Równie dobrze może być szpiegiem... To zdrajca - warknął pogardliwie. 
Gdy te słowa padły, zobaczyłem ból w jasnych oczach Damiena. Wybuchłem...
- Ty... Jak śmiesz tak o nim mówić?! Dobrze znasz sytuację, on nigdy nie był winny! - Krzyknąłem ze złością. Raphael umilkł a ja dalej chciałem mu na wrzucać. Uspokoiła mnie dopiero dłoń czerwono włosego, głaszcząca mnie po głowie.
- Spokojnie mały - uśmiechnął się sztucznie i dodał - Raphaelu Suffield, jestem tu aby od dnia dzisiejszego, bronić życia Michaela! - mówił całkowicie poważnie...
Nim się obejrzałem wybiła godzina piętnasta. Raphael i Damien nie rozmawiali ze sobą już więcej, co mnie niesamowicie irytowało. Okazało się że brunet skontaktował się przed przybyciem Claire z demonicą która wisiała mu przysługę. A że akurat od jakiegoś roku czerwono włosy pracował na jej zlecenie i był w tym najlepszy, postanowiła wysłać jego. Siedzieliśmy w kuchni przy dużym stole, Raphael na przeciwko Damiena a ja po środku. Oni oczekiwali aż będą mogli zacząć jeść i szybko się ulotnić a ja, Claire. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek, odetchnąłem z ulgą idąc w stronę drzwi.


/Claire/

Po co jak głupia się stroiłam? Obejrzałam jeszcze raz ciemne dżinsy i jasno niebieską koszulkę na ramiączka i narzucony na nią beżowy sweterek. Nadal to co powiedział wydawało mi się dziwnie niemożliwe, że dostanę to czego pragnę... A czego chcę? - Książki dla facia który porządnie mi za nią zapłaci. Ścisnęłam karteczkę z tytułem książki w lewej dłoni i stojąc już pod drzwiami, zadzwoniłam dzwonkiem. Blond włosy wypadł z domu jak torpeda i nic nie mówiąc wciągnął mnie do niego z wyraźną irytacją. Zastanawiałam się przez chwilę czy to dlatego że się spóźniłam, ale gdy zobaczyłam co się dzieje w kuchni, nastrój udzielił się także i mi. 
- Dobrze że już jesteś, chłopcy zaczynali się już niecierpliwić - odsunął mi krzesło obok niego więc usiadłam posłusznie. Gdy wszyscy już siedzieliśmy, Michael uśmiechnął się do mnie a ja przestałam się niepokoić.
- Smacznego - rzuciłam zaczynając dobierać się do jedzenia, smakowało wyśmienicie!
- Wzajemnie - odparł blond włosy a reszta panów dalej milczała. Postanowiłam nie zwracać na nich uwagę i tak też robiłam, co jakiś czas Michael zadawał mi pytania ale ogólnie obiad, zjedliśmy w większości w milczeniu.
Gdy skończyliśmy jeść, brunet i czerwono włosy wstali i odeszli w różne strony. Zaobserwowałam iż ten o którym miałam złe wrażenie już od naszego pierwszego spotkania, będzie najprawdopodobniej w bibliotece razem z nami. Skrzywiłam się lekko, spojrzałam na mleczną skórę blond włosego. Patrzył to za jednym to za drugim mężczyzną w zamyśleniu. 
- Ekhem.. - zakaszlałam a on przeniósł na mnie swój wzrok - Moglibyśmy przejść do tej drugiej sprawy? 
- A tak, chodź za mną - uśmiechnął się i ruszył, a ja tuż za nim.


/Michael/

Dotarliśmy pod drzwi biblioteki, tak jak myślałem czekał tam na nas Raphael. Otworzył nam drzwi wzdychając więc uznałem że daje mi wolną rękę. Claire, nie byłaby wstanie zrobić mi cokolwiek nawet jeśli byłaby szpiegiem. Uśmiechnąłem się widząc jej zdumienie na widok tylu książek i zbiorów. 
- Jaki tytuł nosi książka? - spytałem wybudzając ją z transu.
- Ja... Nie umiem tego odczytać, przepisałam to tylko... - pokazała mi karteczkę, chwyciłem ją próbując się rozczytać. Zmarszczyłem brwi gdy zrozumiałem kilka liter.. Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, to... Tytuł napisany w języku demonów?
- Raphael! - zadarłem się na cały głos, dziewczyna skrzywiła się a brunet po sekundzie wpadł do pokoju jak burza. Zauważył mój szok i zdecydowanym krokiem ruszył w naszą stronę. 
- Co to jest? - podałem mu kartkę, przeczytał ją i wykazał podobne zdezorientowanie co ja. 
- Niech stąd wyjdzie - powiedział i spojrzał twardo na Claire. 
- Możesz na nas poczekać chwilę? - spytałem ją, kiwnęła twierdząco głową więc odprowadziłem ją do drzwi. Wyszła, a ja i Raphael zostaliśmy sami. Zaczął przemierzać szybko wszystkie zbiory książek. Pstryknął palcami a ja zauważyłem otaczającą nas jasno pomarańczową powłokę. Stawiał barierę na wypadek gdyby ktoś nas podsłuchiwał.
- To nie jest ludzka nazwa, prawda? Nie pomyliłem się? - spytałem gdy przystanął przy półkach z najstarszymi książkami. 
- Nie pomyliłeś... - szepnął i utkwił wzrokiem w grubą, boczną okładkę. 
- Znalazłeś coś? - nie odpowiedział za to przejechał dłonią po książkach naciskając je w tył - Co ty robisz? 
- Tam jest jeszcze jeden pokój, to jakbyś postawił te wszystkie książki w przejściu - będzie to samo, zasłonisz następne pomieszczenie zmylając przeciwnika. 
Rozdziawiłem lekko usta zdumiony tym co powiedział. 
- Odsuń się - nakazał więc i tak też zrobiłem. Sam też zrobił kilka kroków w tył i wysunął jedną ze swoich dłoni do przodu. Wyszeptał po cichu słowa zaklęcia a duża półka z książkami przechyliła się w naszą stronę. Zacisnął dłoń w pięść, a gablota opadła z hukiem na podłogę. Wokół zakłębił się kurz który po chwili opadł odsłaniając przejście do tajemniczego pokoju.

---
Opublikowane w 2013r. BĘDZIE PISANE OD NOWA. Cierpliwości.




Komentarze