Wrażliwy demon: Prolog

W tamtym miejscu czują już do mnie tylko wstręt, nienawiść i zazdrość. Dostałem od ojca coś czego nie chciałem a oni pragnęli władzy. Na dodatek najmłodszy, zrodzony przez śmiertelniczkę i demona, dostał wszystko. Szkoda tylko że nie umiem do końca posługiwać się demonią magią, wtedy miał bym jakieś szanse. Crasven nie jest już moim domem. Uciekłem wraz z Raphaelem, jedyną osobą która przy mnie została, moim przyjacielem. Trzy poprzednie dni spędziliśmy w jego starej posiadłości, jednak wczoraj musieliśmy porzucić to miejsce ponieważ znaleźli nas tam wysłani pewnie przez Blaze'a zabójcy. Bo po co sobie brudzić ręce co?  Najlepiej jest się pozbyć swojego młodszego brata Michaela za pomocą ich. Nie... nie dam się mu tak łatwo, wkurza go to że ja byłem pupilkiem jego kochanego tatusia a nie on.
Postanowiliśmy że udamy się tam gdzie nie będą na długo mogli mnie znaleźć, na ziemię. W miejsce gdzie żyła moja mama Alicia.
Kupiliśmy dwór kiedyś mieszkającej tu rodziny, zniknęli po dwóch latach od wprowadzenia się do domu i słuch o nich zaginął. Miasto wystawiło go na sprzedaż ale z powodu licznych i przerażających legend nikt go nie kupował. Dom stoi pusty już od kilku dziesięciu lat a przychodzą tu tylko dzieciaki które chcą pokazać że nie boją się duchów. To wręcz idealne miejsce i kupione legalnie, nie mogą mnie tu znaleźć, chyba że będę za bardzo się wychylał.
Dom jest duży i będzie wyglądał świetnie jak go trochę odświeżymy, bo trzeba przyznać że od tych kilku dziesięciu lat panuje tu syf. Wyższe umiejętności magi teraz się przydadzą. Od wczoraj posprzątaliśmy niemal wszystkie pokoje i dzisiaj właśnie skończyliśmy, Raphael nie chcąc się już z tym cackać dalej ( wyglądał na zmęczonego ) zaledwie pstryknął palcem a grube warstwy kurzu zniknęły. Okna były znacznie przejrzyste a podłoga lśniła. Jeśli sytuacja w Crasvenie się nie poprawi to zostanę tutaj na stałe, chociaż pewne jest że nie będzie lepiej.
Zostało nam wybrać tylko swoje pokoje, spośród kuchni, salonu, składzika, biblioteki i trzech łazienek były cztery pokoi. Wszedłem po schodach razem z Raphaelem na drugie piętro a gdy byliśmy już na nim oglądaliśmy po kolei każde pomieszczenie jeszcze raz. Kawał dobrej roboty, wszystko czyściutkie - pomyślałem i uśmiechnąłem się promieniście do bruneta. Wcale nie odwzajemnił uśmiechu tak jak tego oczekiwałem, jak teraz o tym pomyślę nie uśmiechnął się od czasu gdy uciekliśmy a on musiał zdradzić rodzinę. Cholera... pewnie tęskni za Vivien, mogłem mu zabronić tego, pewnie czuje że ma obowiązek wobec mnie. Jego rodzina służy mojej jednak ja zwolniłem go z tego obowiązku, kurwa przecież powiedziałem że uważam go za przyjaciela a nie sługę.
- Wezmę ten o fioletowych ścianach - oznajmiłem i zmusiłem się do uśmiechu - A ty?
- Może być ten koło twojego? - spytał a w jego głosie dostrzegłem nutę niepewności.
- Em.. tak, nie mam nic przeciwko - lekko zdziwiony przyjrzałem mu się uważnie i w pewniej chwili chciałem go o coś zapytać ale zamarłem otwierając tylko usta, jakiej odpowiedzi bym oczekiwał? Odetchnąłem cicho.
- Trzeba przygotować niedługo kolację, użyć magi czy iść do sklepu?
- Pójdę do sklepu, powinien być gdzieś niedaleko a ty odpocznij - To małe miasteczko i chyba dlatego ludziom podoba się to miejsce, na dodatek spokojne i ciekawe.
- Pójdziemy razem, nic mi nie jest. Dla mnie to pikuś jednak obawiam się co do twojego zdrowia Michael. Twoje ciało nie umie utrzymać tyle mocy ile posiadasz, od jutra będę cię uczył nowych zaklęć.
- Dobra, idę się przebrać w swoim pokoju, w tym będziemy wyglądać jak banda dziwaków - powiedziałem i wykrzywiłem twarz z grymasem. Strój przypominał ten z epoki wiktoriańskiej.
Opuściłem puste, do nikogo nienależące pomieszczenie i ruszyłem przez korytarz by trafić do mojego pokoju. Znajdował się on mniej więcej na środku korytarza po lewej stronie a obok kolejny należący do Raphaela. Gdy dotarłem zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na wielkim łożu z baldachimem w kolorze beżu. Obok stała komoda a że ja ciuchów swoich nie miałem ( chyba że podobne do tego co mam na sobie tylko że w Crasvenie ) zacząłem silnie myśleć o zwyczajnych ubraniach które zawsze mi się podobały i jeśli miałem to nosiłem je rzadko, skupiony pstryknąłem palcem tak jak mnie uczył brunet i otworzyłem oczy. Przede mną ani obok mnie nic się takiego nie znajdowało, odwróciłem się i rozwarłem szerzej oczy ze zdumienia. Było tam to czym pomyślałem a na dodatek w większych ilościach niż bym przypuszczał ze mógłbym tyle sprowadzić za pomocą magii, ja.. tylko ja! Uśmiechnąłem się i rzuciłem w niedużą kupkę ubrań, wybrałem białą koszulę i ciemne dżinsy z dziurami na kolanach. Ubrałem się i podeszłem pod długie lustro by się przejrzeć, wyglądam świetnie - pomyślałem i przeczesałem palcami włosy.
Ciekawe czy Raphael jest gotowy i w co się ubrał, wyglądałby niesamowicie we współczesnych ciuchach, szkoda że on jest innego zdania jak widać.
Zauważyłem że stoi u progu drzwi przyglądając mi się ze zmarszczonym czołem, zdecydowanie nie był przyzwyczajony do takich ubrań.
- Nieźle - powiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie - Możemy iść?
- Tak - nie odpowiedział na moją pochwałę co sprawiło że poczułem się jeszcze bardziej winny niż przedtem.
Wiem że to nie zabawa i mogę zginąć a on razem ze mną, jednak to miejsce jest dla mnie idealne.

---
Opublikowane w 2013r. BĘDZIE PISANE OD NOWA. Cierpliwości.

Komentarze

  1. Zauwazylam u ciebie chyba tendencje do naduzywania imienia Alicja. Nawiedzony dom odegrał duzy plus w całości. Nie czesto sie spotyka opowisdania z motywem i tematyka nawiedzonych domow i tym bardzirj osob czyli glowne postacie ktore sie decyduja na zamieszkanie tam
    Yumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego "nadużywania"? W jednym opowiadaniu nie ma pięć różnych bohaterek z tym imieniem, ale wyłącznie jedna. A przynajmniej z tego, co pamiętam - jest tylko jedna.

      Usuń

Prześlij komentarz